środa, 24 kwietnia 2013

Wypluwam z płuc resztki słów

Herbata, książka, słuchawki, łóżko. Znów obgryzam paznokcie. Za dwa tygodnie matura.

Dziś nie chcę już z nikim rozmawiać. Zapach wiosny ciągnie za sobą filozoficzno-refleksyjny nastrój. Przeczytałam kilka bardzo starych wpisów. Niesamowite jest to, jak bardzo potrafimy oddać siebie, pisząc. Na co dzień rozmawiamy z wieloma osobami, wypowiadamy setki słów, które tak na prawdę nie mają wielkiego znaczenia, niewiele potrafią powiedzieć o człowieku. Dopiero kiedy swoje myśli przelewamy na papier, jesteśmy w stanie dogłębnie zastanowić się nad zakamarkami swojej duszy, uchwycić każdą myśl w słowie dobranym tak starannie, aby było jak najbardziej adekwatne do odczuć, pragnień...

Jako dziecko byłam bardzo otwarta, wesoła, pewna siebie. Później byłam z kimś, kto wprowadził w moim życiu Strach. Przez długi czas przejął kontrolę nad moim życiem. Strach przed byciem niewystarczająco dobrą wpędził mnie w paranoję. Ale nic nie krzywi psychiki tak bardzo, jak Strach przed osobą, którą się kocha. Pewnego dnia, postanowiłam się wyzwolić. Odeszłam. Do końca życia będę miała wytatuowane na plecach "Nie boję się", bo obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę sobie na powtórkę tych przykrych zdarzeń. Spotkałam kogoś, kto jest przy mnie, nie wie, jak bardzo się przy Nim odradzam, bo nie widział, jak cierpiałam kiedyś. Znów staję się tą otwartą, wesołą i pewną siebie osobą.
Tylko czasami mam takie straszne napady lęku. Strach czasem powraca, chowa się w dźwiękach, obrazach, snach. Paraliżuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.