niedziela, 23 października 2011

Nigdy się nie dowiesz.

Mówiłaś,że mi pomożesz. Nie spodziewałam się, że Twoja zasrana pomoc zakończy się na puszczeniu mi jakiejś durnej piosenki,która poprawiłaby mi humor gdybym płakała bez powodu a przy moim obecnym stanie nic nie poprawi a wręcz przeciwnie... Nigdy nie powiem Ci dlaczego mi tak źle, bo wiem co to będzie oznaczać- Twój triumf, "a nie mówiłam"...
Nigdy nie sądziłam,że ktoś kogo kocham, kto rzekomo odzwierciedla moje uczucia, po trzech latach tak boleśnie mnie skrzywdzi, że stracę ochotę na jakikolwiek związek nawet z najporządniejszym facetem na świecie. Może lepiej jak będę sama, całkiem sama do końca życia. Wtedy będę miała pewność, że żaden mężczyzna nie udowodni mi,jaką jestem słabą osobą. Nie powie mi, że jestem nikim. Nie pokaże mi, że jest o wiele silniejszy i może to wykorzystać w każdej chwili.
Chce mi się wymiotować. Nie chcę żeby ktokolwiek się do mnie zbliżał. A z drugiej strony chciałabym poczuć przez chwilę ciepło, jeszcze chociaż na momencik i uciec od niego szybko żeby przypadkiem się nie sparzyć. Przypominam sobie wiele dobrych momentów które w mojej głowie przewracają się jak fotografie i każda z nich wywołuje identyczny efekt- wybuch płaczu w samotności czerwieni. Czy już nigdy nie będzie tak jak kiedyś?

Jak mogłeś mi to zrobić. Jak mogłeś zrujnować moje-nasze życie... Jak z taką łatwością mogłeś zniszczyć we mnie wszystko co dobre, pozbawić mnie ciepłych dłoni, uśmiechu, spokoju, bliskości, życia? Kto dał Ci prawo do podeptania mojego serca i wyrzucenia go daleko? Jak śmiesz teraz prosić o przebaczenie, dotykać mnie, mówić że nic się nie stało, że mnie kochasz...